Translate

wtorek, 9 kwietnia 2013

W Reszlu


Zajechałem wczesną wiosną do Reszla to małe miasteczko, gdzie rynek środkiem się ścieli jak obrus na kwadratowym stole, a ratusz na nim jak tort urodzinowy strojnie ubrany. Ponad rynkiem wieża kościoła patrzy na wszystko dumnie jakby pilnowała tu porządku. W Reszlu są wąskie ulice ciasno jest i życie ciasne a ludzie tu dziwnie chodzą wolno z opuszczona głową, nigdzie się nie śpiesząc, pozostały tu brukowane ulice może dlatego są uważni,a może są uduchowieni niczym wieża kościoła, jakby pod ciężarem uginały się im plecy. Kiedy pod górę zmierzałem w okolicę cmentarza przy kaplicy stała gromadka ludzi i chorągiew widziałem czarną z białym krzyżem, szarpaną bezkarnie wschodnim wiatrem. Wcześniej mijałem szpital pomyślałem wtedy - jak tu blisko jest życie,kiedy komuś w Reszlu powietrze zaszkodzi albo za ciasno się zrobi może swobodnie odpocząć tak blisko wszędzie nieopodal. Młodzi dla których świat jest jeszcze wielki dla tych, którzy wiary nie stracili że można żyć więcej nie koniecznie ciężej wracają do domu by się poszczycić, by sąsiadów podrażnić kurzem innym na butach z o wiele szerszej ulicy. W Reszlu są czarne latarnie,  które jasnym światłem drogę wytyczają tym spóźnionym którzy teraz przez wielkie drzwi szklane w murze wychodząc wiedzą czym jest plotka. Pod tymi drzwiami ludzie tacy co im w życiu nie wyszło, tacy co to już wcześnie rano wstają by zająć miejsce na rogu i przez dno butelki próbują zobaczyć plamy na wschodzącym słońcu albo szczyt kościelnej wieży, to miasta tylko sieroty zapatrzone w stertę dopalających się śmieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz