Translate

poniedziałek, 28 października 2013

Jeden dzień Tomka z Ib


Było już ciemno, snop światła latarni ulicznej wpadał przez okno wprost na łóżko. Chłopiec leżał długo, nie mógł zasnąć, myśli kłębiły się i urywały, każda myśl blada ze strachu męczyła nie pozwalając zamknąć oczu. Z drugiego pokoju dochodziły odgłosy rozbawionych rodziców i ich gości. Było bardzo późno, kiedy cały dom umilkł i chłopiec zasnął. Nadszedł dzień, Tomek obudził się, spojrzał na zegarek, była godzina siódma - jeszcze nie wstaje - pomyślał. Leżał jeszcze parę minut, spojrzał jeszcze raz na zegarek i zerwał się na równe nogi, rozpoczął przygotowania do wyjścia, zsunął z biurka książki i zeszyty prosto do teczki, zarzucił ją na plecy i wyszedł do szkoły. Na schodach przypomniał sobie o śniadaniu - wrócę przecież będę głodny - pomyślał.  Na stole w kuchni nie znalazł przygotowanego śniadania, więc otworzył lodówkę, wyjął z niej pęto kiełbasy i ukroił do niego pajdę chleba.
- Nie będę budził rodziców, pewnie są zmęczeni – tak, aby nie zbudzić nikogo zamknął cichutko drzwi. Pobiegł na przystanek. Dźwięk dzwonka usłyszał już na schodach wejściowych szkoły, z całym rozpędem  rzucił się na drzwi wpadając przy tym na stojącą za nimi panią woźną.
-A gdzie masz kapcie łobuzie i jak ty wyglądasz spodnie brudne, koszula wymięta, głowa nieuczesana, chłopcze czy Ty nie masz rodziców? Tomek spuścił głowę, serce zaczęło mu mocniej bić, sama myśl - nie mam rodziców- budziła w nim strach i odbierała oddech, a w kącikach oczu pojawiała się kropelka małej łzy.
-Mam proszę Pani, ale... – nie dokończył, pobiegł korytarzem do klasy, trzymając pod pachą teczkę, a w ręku worek na kapcie. Usiadł w swojej ławce na końcu sali przy oknie. To było ulubione jego miejsce, tu przez okno mógł obserwować miasto z góry. Widział przejeżdżające tramwaje, przechodzących ludzi, duży park i całe stada ptaków  krążących nad drzewami. Pani nauczycielka coś mówiła, dzieci śmiały się i żartowały. Tomek siedział w swojej ławce zapatrzony na gołębie, które na parapecie okna skubały wczorajszą bułkę. Nie był obecny myślami w klasie.
- A ty Tomku, jak spędziłeś wakacje?- Przez chłopca przeszedł dreszcz, może silniejszy niż w nocy, kiedy nie mógł zasnąć.
- Ja, ja proszę Pani byłem z rodzicami nad morzem
Nie była to prawda, ale jak powiedzieć, że wakacje spędził na ulicy przed swoim blokiem, jak wytłumaczyć, że mama już od dawna  nie pracuje, a tej wiosny stracił pracę tata. Czekał jak nigdy z niecierpliwością na koniec lekcji, kiedy dzwonek przerwie dalsze pytania Pani nauczycielki. Do szkoły bardzo lubił przychodzić, tutaj było spokojnie, nikt nie krzyczał na niego, nie widział rozbijanych naczyń, mebli, stąd nikt go nie wyganiał na podwórko kiedy padał deszcz, było zawsze ciepło nikt się nie chwiał na nogach, nie było ojca krzyczącego na matkę, miał dużo przyjaciół, z którymi nie bał się rozmawiać. Musiał tylko uważać, żeby nie powiedzieć czegoś więcej o swojej rodzinie, to była jego tajemnica, taka którą skrywał głęboko tylko dla siebie. Na lekcjach słuchał uważnie każdego słowa Pani nauczycielki, powtarzał je kilka razy. Najbardziej fascynowały go przypowieści biblijne, ta o Dawidzie i Goliacie zapadła mu głęboko w pamięci. W myślach stawał się małym Dawidem, który powala nie procą lecz mieczem wielkiego Goliata i zwycięża. Wielokrotnie tą scenę odgrywał z kolegami pod trzepakiem używając drewnianego kija jako miecza. Kiedy unosił swój miecz z okrzykiem - Zwyciężyłem!-  czuł się władcą świata. Jedna przypowieść nie dawała mu spokoju, często przychodziła mu na myśl kiedy czuł się źle, ta o synu marnotrawnym, myślał wtedy, że to on jest tym synem marnotrawnym, który gdzieś poszedł i nie wraca bo gdzieś indziej jest mu lepiej, a ojciec jego strapiony wciąż wyczekuje w drzwiach i czeka na jego powrót. Tomek wraca ze szkoły ze spuszczoną głową, jest zmęczony po całym dniu. W domu jeszcze czekają obowiązki, musi wynieść śmieci, posprzątać pokój, poukładać swoje rzeczy w szafie i zrobić porządek na biurku. Musi zrobić wszystko, żeby tata nie krzyczał, a mam przez to nie płakała. Mijał blok w którym mieszka Adam, jego mama kładzie się przy nim i czyta mu bajki na dobranoc, co dzień pomaga mu w lekcjach i patrzy na niego jak zasypia, a tam na parterze mieszka Kasia jej tata zabrał ją w niedzielę do ZOO pokazał pingwiny i słonia, później poszli na spacer do parku i kupił jej dużego lizaka.
 -Jak ja im zazdroszczę - pomyślał.
- Żeby tak moja mama pocałowała mnie na dobranoc i przytuliła, żeby sprawdziła moje zeszyty,  pochwaliła mnie, żeby tak tata zabrał mnie w niedziele na spacer albo na ryby, byłoby tak fajnie, złapałbym dla mamy złotą rybkę, która spełnia życzenia, trzymali byśmy ją w dużej szklanej kuli na kredensie, a po powrocie ze szkoły tata spytałby mnie - jak minął dzień synku?- potem przytulił. Jutro spytam Panią nauczycielkę, gdzie żyją takie złote rybki, żebym tylko nie zapomniał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz