Translate

piątek, 4 października 2013

Nad brzegiem jeziora

Nad brzegiem jeziora


-Szczęść Boże
-Bóg zapłać, Bóg zapłać Panie
-Biorą? spytałem jakbym chciał na samym wstępie rozmowy
go zdenerwować lub dać upływ jego zachwytowi nad zdobyczą,
jednak grymas twarzy uprzedził odpowiedź
-Drobnica Panie, sama drobnica bawią się ze mną jak z dzieciakiem
-Trzeba być cierpliwym, tak patrzeć na nieruchomy spławik na wodzie
-Oj tak Panie, trzeba ja już tak trzydzieści lat trzymam kija nad wodą
-To długo już Pan wędkuje
-Tak Panie długo, tak dla spokojności Panie
poprawił czapkę chowając garść siwych włosów opadających jeszcze chwilę temu na spalone słońcem czoło
-Ja tak Panie dla spokoju kij mocze, dla spokoju
Jaki on musi być spokojny pomyślałem, skoro trzydzieści lat długich
wpatruje się w spławik oczekując na rybę, na szczęśliwy dzień
-Pali Pan? - ręką sięgnął do kieszeni wyjmując paczkę papierosów
-Pale
- No to zapalimy
- Zapalimy potwierdziłem stanowczo sięgając po papierosa
- Ja Panie pale już ze trzydzieści lat, tak dla spokojności
-Dla spokojności - powtórzyłem - w myślach jeszcze raz - jaki on musi być spokojny
kiedy rano przypala papierosa i tak przed śniadaniem do kubka czarnej kawy spokojnie pali
- Kiedyś to Panie był czas wypić, zapalić, z kobitą czas był zatańczyć, to były Panie
czasy, było na wszystko człowieka stać jak pracował, a moja Lidzia ona to umiała Panie zatańczyć
jak poszliśmy na zabawę, to ani jednego kawałka nie przepuściła i nie tam takie jak dziś wygibasy tylko walce, tango Panie, skoczna była Panie mówię, skoczna była moja Lidzia i jak wspomnę ją w tej białej sukni, to mnie tak w dołku ściska że strach.
Powiał wiatr, spławik na chwile się schował pod wodą i wypłynął po chwili
- Widzisz Pan bawią się ze mną, drobnica Panie, drobnica – pokiwał głową pokręcając żyłkę
- Nie znam się na wędkowaniu, nawet nie próbowałem tego robić, nie miałem czasu by usiąść spokojnie nad wodą
-Tak? a na czym się Pan znasz?
Myśli przebiegły mi w głowie jak białe konie po gorącym piasku pustyni szukające oazy, co mam odpowiedzieć, jak powiedzieć by nie zostać uznanym za dziwnego człowieka, a może głupiego
- Na niczym tak myślę, że na niczym, tak dobrze się nie znam
- Żartowniś z Pana, nie można na niczym się nie znać, nie ma człowieka co by na niczym się nie znał, piekarz się zna na wypiekaniu chleba, stolarz na drewnie, grabarz na pochówku, i widzisz Pan jeden nakarmi drugi trumnę zrobi, a trzeci pod ziemię schowa. Tak panie, a jakby się nie znali na niczym to co by było? Nie ma Panie takiego człowieka, co się na niczym nie zna.
Poprawił czapkę spluwając przed siebie
- Tak to prawda
Jak mam powiedzieć że, przestałem się znać na życiu i wszystkim co je otacza, na rybach i na ludziach, a stoję tu przed nim jak przybysz z innego świata, jak dziecko wpatrzone w brzeg jeziora wypatrujące nie wiedzieć czego i tęskniące nie wiedzieć za czym
-To jezioro dawno tu tak na skraju lasu?
-Tak Panie dawno, a Pan nie stąd?
- Nie, nie stąd
- A skąd Pan tu tak sam?
- Przywiało mnie tu z jesiennym wiatrem stamtąd i tak już zostałem
- Z północy ?
- Tak z samej północy
- Byłem kiedyś tam z moja Lidzią, zaraz po wojnie wiesz pan, tam ludzie inni niż tu,
tacy wie Pan uczynni i uczciwi. Pamiętam jak jechaliśmy wagonem Panie cały tydzień, aż pod Słupsk, byłem wtedy młody, a moja Lidzia miała takie śliczne długie warkocze i jak już dotarliśmy była noc, taka starsza kobieta nas przenocowała, dała jeść i pić, dobrzy ludzie tam mieszkają
- Może tacy też jeszcze tam są, nie znam wielu ludzi, ja raczej omijam ludzi
- A to jezioro skąd tu się tak na samym skraju lasu znalazło
- Bóg stworzył Panie, on sam i wyszło mu pięknie – uniósł głowę w górę
- Wielka rzecz Bóg
- Wielka, ze trzysta metrów w tą i ze dwieście w tamtą - machnął ręką nie wypuszczając kija tak jakby chciał pokazać mi tą odległość, od chmury zawisłej nad nami po skrawek niebieskiego nieba na drugim brzegu jeziora
- Wielka rzecz Bóg Panie, wielka
- Ten las Panie to też, on i to niebo nad jeziorem, widzisz Pan?
- Tak widzę
- Wyszło mu wszystko, oj wyszło pięknie tylko człowiek marnie Panie, taki pokraczny jakiś
i zawsze szukający czegoś co nie zgubił
Poprawił się na krześle wbijając je przy tym głębiej w piach, jakby chciał zakotwiczyć koniec wypowiedzianego słowa, wyjął papierosa i dla spokojności zapalił, dym uniósł się lekko nad głową
-Dzień dobry – cześć Leszek znów moczysz kija – z uśmiechem szerokim podszedł do nas człowiek niewielkiej postury z lekko odstającym brzuchem, odziany w strój zarezerwowany tylko dla wędkarzy, lekko przymały, wyglądał w nim trochę komicznie.
-O czym tak Panowie prawicie
- No widzisz, bo Pan mnie pytał skąd to jezioro, więc powiedziałem że Bóg stworzył
- Bóg? to dopiero powiedziałeś - roześmiał się jeszcze bardziej niż przy powitaniu, ciągnął dalej
– A ty go Leszek widziałeś?
- Nie widziałem, ale wiem że, to on zrobił
- Leszek, jak mógł Bóg, jak jego nie ma, przecież ani ty, ani ja go nie widzieliśmy
- Pan widział – jegomość odwrócił się w moją stronę
- Nie, nie widziałem
- No to kto? – spytał poprawiając się na krzesełku, wbijając je jeszcze mocniej w piasek
- To ja ci powiem, była dolina, takie zagłębienie, spadły deszcze, woda się ustała i tyle, ot cały Bóg
- No to skoro tak, to ryby skąd? Nikt tu nie wpuścił ryb
- Jak to skąd? Wiatr przyniósł ikrę z innych jezior i już masz ryby
- Powiesz mi, że wiatr też sam się wziął tak z siebie?
- Nie wiatr powstał z zimna i ciepła które, razem się mieszają i tak pędzą chmury, że one same jak się ganiają i robią wiatr
- I myślisz że to wszystko, co widzisz tak samo z siebie się tu wzięło? Głupiś
- Tak, nie inaczej – roześmiał się jegomość poprawiając sumiastego wąsa, jakby na potwierdzenie słów – Ty Leszek, to jak dziecko, jak dziecko stary jesteś, a jak dziecko
- Pan jak myśli? - spytał mnie i teraz obaj milczeli wpatrzeni we mnie oczekując odpowiedzi
- Ja Panowie jestem nie tutejszy, więc nie wiem co myśleć mam o tym.
Poczułem się jak sędzia który, stanął przed skazańcem i nie widzi w nim winy, a podpis trzeba złożyć, powietrze w moich płucach stało się ciężkie i poczułem ciężar na plecach, przychyliłem się ku wodzie i obmyłem ręce.
- Do zobaczenia Panowie









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz